Bardzo długo mnie nie było, chyba aż za długo i się zastanawiam czy mnie tu jeszcze ktoś pamięta??? ;) Ja pamiętam, ale... No właśnie, jakie ale...
'Ale' są takie:
- chyba straciłam polot... nie chce mi się, nie mam o czym, a jak już jest o czym, to nie mam aparatu by cyknąć zdjęcie i to pokazać! Aparat chyba kaput... :( będzie trzeba pomyśleć o zakupie nowego, jednak...
Tak więc CANDY, o którym wspominam, i TYLKO wspominam, musi jeszcze poczekać, bo nawet nie mam od kogo w tej chwili aparatu pożyczyć, by oficjalnie owe candy ogłosić! :(
No a przecież kota w worku rozdawać nie będę... bo nie i już!
Następne 'ale' to takie, które zabiera mi czas...
Wiem, że czasu każda nas ma niewiele, zwłaszcza przed Świętami, ale ja to sobie naprawdę potrafię dołożyć obowiązków, a czasu to niestety nie, bo skąd??!
I tak, miast redukować sobie wspomniane obowiązki, ja sobie dokładam.... adoptując psa!
TAK!
Adoptowaliśmy cudownego 8 miesięcznego psiaka, o idealnie pasującym do niego imieniu - Fred :) rasy mojej wymarzonej, mianowicie Basset Hound.
Jest słodkim, ułożonym, grzecznym, radosnym psem, wielkości łóżeczka mojego synka i waży jakieś 30kg.!!! Lubi długie spacery, ser żółty i parówki, i dżoging z rana, i przytulanie, i drapanie pod pyskiem, i ma takie niesamowicie cudowne, długie uszy, które czasem sobie przydepnie i cały się przy tym wywali... :) Jest taki nieporadny i bulaty, że aż słodko na to patrzeć! :)
Pracy mi przybyło, bo spacery są na mojej głowie. I trzeba wycierać mu pysk po jedzeniu, piciu, po spacerze, po tym jak my jemy, on patrzy, bo ślini się przy tym jednak!
Pokochaliśmy Freda od pierwszego wejrzenia, a on pokochał nas, i synka naszego, i suczkę naszą, która jest z nami już ponad 5 lat też zaakceptował, a ona jego, choć to akurat dłużej trwało :)
Ale jak takiego słodziaka nie kochać, sami popatrzcie...
Proszę Państwa, poznajcie Freda, naszego nowego członka rodziny :)
zdjęcie jest autorstwa poprzednich właścicieli Freda
I chyba już ostatnie 'ale' mi zostało...
Tak bardzo bym Wam chciała pokazać nowe wytworki, które wyszły mi spod palców, pochwalić się, że też zrobiłam coś świątecznego... echhh.... :(
Co prawda tylko świece, bo to przy okazji zamówień, ale zrobiłam też dla siebie ozdoby choinkowe z białej glinki i moje pierwsze ozdóbki z masy solnej :)))
Wszystkie ozdóbki tylko w kształcie serc, bo akurat takie potrzebowałam, ale w palnie mam też oczywiście inne kształty :) Tylko czasu brak... i aparatu, cholerka, bo już nie wytrzymuję!
No i podglądam Was troszku, zachwycam się, ale wszystko tak po cichutku, bez słowa, bo one jakoś ostatnio też uciekają mi obok... Cieszę się, że w ogóle tego posta udało mi się sklecić, w końcu od rana nad nim siedzę!
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo, bardzo ciepłoooo!!! i serdecznie :)))
Dziękuję, że mimo wszystko zaglądacie tu do mnie, że tak nie odeszłam w zapomnienie...
Trzymajcie się...! Buziaki :***
To chyba taki okres, ze kazdego dopada apatia. Miejmy nadzieje, ze szybko przejdzie. Piesiunio cudny, bardzo Ci zazdroszcze. Obys szybko zdobyla jakis aparat i pokazala nam wiecej zdjec tego "Uszatka" i swoich dziel. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń